WSTĘP

            Kolejnym samochodem od mojego wyjazdu i obietnicy, że każdy następny tekst tutaj będzie w dwóch wersjach językowych, było małe, zrywne i długo oczekiwane Clio R.S w wersji Trophy. Niestety, nigdy nie miałem okazji jeździć Clio przed wprowadzeniem tego pakietu. Szkoda, bo pamiętam, że opinie, które czytałem na jego temat, nie były pozytywne. Automatyczna skrzynia była za wolna, samochód nie dawał wystarczająco emocji, a zawieszenie było nieco za miękkie.

            Jeśli rzeczywiście to były problemy z Clio R.S, to Renault Sport wzięło sobie wszystkie uwagi do serca i stworzyło coś cudownie absurdalnego, co prawda tym razem nie wpadli na tak szalony pomysł, jak 10 lat temu, kiedy to ówczesne Clio dostało centralnie umieszczoną V6’ke, absurdalnie poszerzone nadkola i napęd na tylne koła, ale wciąż czuć w tym aucie delikatne wariactwo i… uwielbiam to!

            WRAŻENIA Z JAZDY

            Zacznijmy od tego, że samochód jest głośny. Odpowiedzialny za to jest wydech Akrapovica, który jest standardem przy zakupie wersji Trophy. Jednak dopóki nie zechcecie, nie zacznie tworzyć hałasu. To oznacza, że Clio nawet w trybie normalnym miło pomrukuje, ale nie jest to irytujące basowe wycie znane z 208 GTi, a raczej przyjemne mruczenie ztuningowanej jednostki 1.6, generującej 220 KM. I – o mój Boże – potrafi te 220 KM przenieść na radość! Pierwsza setka w okolicach 6 sekund, ale już przy 80 km/h w trybie Race lub Sport czujecie się, jakbyście jechali grubo ponad 150 km/h. Wszystko właśnie za sprawą wydechu, który w tych trybach zaczyna być bardzo głośny. Renault Sport w R.S Trophy nie zdecydowało się na rurkę, która miałaby przenosić dźwięk z wydechu do środka auta lub na dźwięk silnika z głośników i jestem to w stanie zrozumieć, po prostu nie ma takiej potrzeby. Auto w trybie Race krzyczy i jeśli to polubcie, tak jak ja, to jest to całkiem uzależniające. Każdy tunel, przejazd pod mostem czy inne miejsce z echem powoduje, że dłoń wędruje niebezpiecznie blisko łopatki do redukcji biegów, która powoduje, że wiele osób dokoła was zaczyna was nienawidzić, a wasz portfel niebezpiecznie się zmniejsza.

            Jeśli jeździcie Clio R.S, nie próbując udowodnić wszystkim dokoła, że to nie jest po prostu żółte Clio, a samochód, który kosztował was około 100 tysięcy, to średnia spalania z mieszanych dystansów trasy i miasta schodzi do 6,5 litra na 100 km. Jednak, jeśli trochę przyciśniecie, wynik spokojnie zwiększa się o 10 litrów. Wydaje mi się, że spalanie poszłoby jeszcze wyżej, gdyby nie rewelacyjnie ustawiona w tym samochodzie dwusprzęgłowa skrzynia EDC. Obok kierownicy znajdziemy łopatki, którymi można zmieniać biegi manualnie. Reakcja jest błyskawiczna, a łopatki miło odskakują, dając dodatkowe potwierdzenie zmiany biegu.

            Układ kierowniczy w Clio R.S należy do tych cięższych, a dodatkowo usztywnia się jeszcze bardziej w trybie Race, ale nawet w normalnym daje miłe uczucie jeżdżenia czymś wyjątkowym. Nie z każdym samochodem tak mam, a tutaj nawet manewrując przy wyjeździe z miejsca parkingowego, trochę się czułem jakbym wyprowadzał bolid z pitu. Daje dużo informacji o tym co się dzieje na drodze, warto to docenić w tego typu samochodzie.

 

 

            Wiem, że wiele osób przeczepiłoby się do zawieszenia. Jasne, jest ono twarde i rzeczywiście czuć wszelkie nierówności na drodze, ale moim zdaniem trzeba powiedzieć, że jest to bardzo dobrze domyślnie ustawione zawieszenie. To oznacza, że czujemy wszelkie nierówności na drodze, ale nie szczękamy zębami albo nie słyszmy dziwnych odgłosów z okolic kręgosłupa jak wjedziemy w dziurę. A właśnie takie wrażenia ze spokojnej jazdy po mieście zapewni wam Abarth 595C Competizione, co nie zmienia faktu, że uwielbiam go z innych powodów.

            WNĘTRZE

            Fotele dobrze trzymają w zakrętach. System i konsola są ze zwykłego Clio, nie widać, aby poza miejscem przed pasażerem, gdzie znajduję się plakietka Renault Sport, zostało tutaj coś zmienione. Miłym gadżetem jest aplikacja na środkowym ekranie, która na bieżąco pokazuję różne parametry związane ze sportową jazdą. Najlepszej z dziewczyn nie spodobały się czerwone pasy i akcenty wewnątrz, mówi, że to delikatny kicz. Moim zdaniem powodują, że w samochodzie czujemy się jeszcze bardziej wyjątkowo, a po za tym kto decydujący się na hothatcha nie chcę mieć czerwonych pasów, kiedy ma taki wybór.

 

            PODSUMOWANIE

            Ostatnio, po nagrywaniu podcastu, rozmawiałem chwilę z Marcinem z motoreny, który był naszym gościem w studiu. Marcin, mimo opublikowania testu, w którym odnosił się dosyć negatywnie do R.S’ki, jak tylko zaczęliśmy o niej rozmawiać, momentalnie się uśmiechnął, a w oczach pojawił mu się radosny błysk wspomnień. Takie samochody właśnie to robią. Nie są idealne, nie pasują do każdego, ale jak trafią na kogoś, kto je choć trochę zrozumie, to dadzą mu wiele radości.

            PS Po pewnym czasie wpadłem na jeszcze jedno porównanie. Pamiętacie mój test Octavii RS, gdzie narzekam na brak emocji? Clio w tej wersji zapewni ich wystarczająco dużo, mimo tego, że nie ma manualnej skrzyni.

            Obecne ceny Clio R.S Trophy na otomoto zaczynają się od 99 tysięcy złotych, a kończą na 114 tysiącach złotych.  

 

LINK DO PODCASTU „Motoryzacyjny Skrót Tygodnia”

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.