
Byłem obrzydliwe podekscytowany na myśl o tym aucie. Nie dość, że miał to być mój pierwszy samochód z biura prasowego, to jeszcze – Mitsubishi. Będąc brzdącem nigdy nie byłem ich fanem, za to zawsze uważnie śledziłem jak doganiają moje ulubione Subaru. Tommi Mäkinen za kierownicą Lancera kilkukrotnie zdobywał lepsze czasy niż Colin McRae. Trudno o markę samochodową, która pobudziłaby bardziej moją wyobraźnie niż Mitsubishi. Niby zdawałem sobie sprawę, że samochód, który dostanę będzie SUVem z automatyczną skrzynią biegów. Jednak w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało to mojej wyobraźni widzieć siebie za kierownicą samochodu, kiedy każdy pagórek to próba lotu, a każdą kałuże pokonuje się z prędkością co najmniej 120 km/h. Innymi słowy widziałem siebie w Outlanderze na odcinku specjalnym rajdu WRC.
Marzenia prysły, ale to, co dostałem i tak było rewelacyjne! Bardzo ładne i duże alufelgi zdobiły samochód z agresywnym grillem i dobrej jakości plastikami w kolorze czarnego fortepianu, dodatkowo reszta karoserii była w moim ulubionym czerwonym kolorze. Po wejściu do auta rozsiadłem się w wygodnych miękkich fotelach, a jakość plastików, oprócz tych tuż obok klamek, była bardziej niż zadowalająca w aucie tej klasy.

Samochód jest obszerny. Żaden z pasażerów z przodu i z tyłu nie powinien się skarżyć na niewygodę. Jednego dnia przewiozłem nim 7 osób i oprócz tych dwóch, które usiadły na siedzeniach w bagażniku wszyscy byli mile zdziwieni komfortem, jaki daje to auto. Jeden z kolegów porównał podróż na siedzeniu pasażera z wygodą S Klasy swojego ojca. Liczba schowków i miejsc na napoje jest satysfakcjonująca, bagażnik – olbrzymi i bez żadnego progu. Jeśli jeździcie na polowania albo macie znajomych, którzy w trasie muszą palić, oprócz zmieszczenia czterech walizek, pozostaje mała półka dla osoby niepalącej, aby mogła wygodnie usiąść i nie zmoknąć. Oczywiście ,jeśli rzeczywiście jeździcie na polowania, mierząc „na oko”, powinien zmieścić się dzik. Po złożeniu tylnych siedzeń może nawet i mały bizon. To jest naprawdę duży bagażnik.

Skrzynia biegów to klasyczny hydrauliczny sześciobiegowy automat. Można poczuć zmiany biegów , jeśli naprawdę się skupimy, jednak nie wpływa to na komfort jazdy. Zmiany są spokojne, ale nie flegmatyczne. Jednocześnie chcąc dostać dodatkową moc, wystarczy wcisnąć gaz do końca. Powstaje wtedy delikatny zryw, który spowoduje, że otulony w swój nowy ulubiony fotel, dostaniesz wystarczająco dużo mocy, aby dynamicznie wyprzedzać czy osiągać prędkości umożliwiające spokojne podróżowanie po autostradzie.

Mój bolid napędzał czterocylindrowy silnik diesla o pojemności 2,2 litra. Legitymujący się mocą 150 koni mechanicznych i momentem 380 Niutonometrów. W połączeniu z wyżej opisaną skrzynią spisuje się lepiej niż dobrze. Średnie spalanie w cyklu mieszanym to około 8 litrów, a na trasie z Warszawy do Gdańska udało się zejść o litr niżej. Przy włączeniu wszystkich udogodnień, jakie auto oferuje, wynik 7 litrów na 100 km nie jest zły. Należy pamiętać o wymiarach auta, a jest długie, bo ma prawie 4,7 metra i waży 1600 kg. Wyniki spalania są delikatnie wyższe od tych podawanych przez producenta, domyślam się, że aby je osiągnąć należy wejść w tryb ECO. Nie sprawdziłem. Nie lubię wszystkiego, co ma na sobie napisane Eco – kojarzy mi się z niszczonymi lasami i ginącymi zwierzętami. O ile milej na chwilę o tym zapomnieć?

Trochę unikam tematu prowadzenia. Nie jest złe, ale nie ma dużo wspólnego z wielkimi łopatkami do zmiany biegów wyjętych prosto z Ferrari albo Lamborghini, a właśnie takie znajdziemy tuż za kierownicą Outlandera. Duży, lekko prowadzący się SUV. Nie specjalnie czuć drogę na kierownicy, ale tak powinno być. Jest to jeden z czynników dzięki któremu wszyscy w samochodzie czują się bezpiecznie, a kierowca odnosi wrażenie, że wszystko ma pod kontrolą. Jazda po mieście to czysta przyjemność. Wydawałoby się, że samochód o takich wymiarach mógłby sprawiać problem w mieście, jednak nic bardziej mylnego. Widoczność jest rewelacyjna. Samochód testowy posiadał kamerę cofania, co trochę ułatwiało sprawę ze względu na prawie 3 metry auta za kierowcą, ale o braku czujników z przodu zdałem sprawę dopiero jak ktoś się mnie o nie zapytał. Wielkie lusterka i miękkie sterowanie powodują, że jest to jedno z przyjemniejszych aut do miasta.
Nie jest to samochód, którym wybierzemy się na odkrywanie najlepszych górskich dróg w Europie, ale chyba nie o to w nim chodzi. W końcu hasło reklamowe to „Tame the City”, czyli w luźnym tłumaczeniu „Oswój Miasto”. Do tego celu jest rewelacyjne.
Po spędzeniu tygodnia z tym autem, poleciłbym je wszystkim, którzy potrzebują dużego, praktycznego, bardzo komfortowego samochodu, w którym nie trzeba się martwić o to, czy ten krawężnik nie jest za duży. Gdybym miał troje dzieci, poważnie zastanowiłbym się nad tym autem. Nie dość, że zapewnione dla nich miejsce byłoby bardziej niż satysfakcjonujące. To dzięki ogromnej przestrzeni w bagażniku rodzic zawsze będzie gotowy przewieść wszelkiego rodzaju rzeczy. Zaczynając od wózka na dziecko, kończąc na miniaturowym wulkanie na kółko geograficzne.
Specyfikacja:
Model: Mitsubishi Outlander 2.2 4WD Auto Stop & Go (AS&G) Diesel 6MT
Silnik : 2.2 Diesel
Moc: 150 KM/3500 obrotów na minutę
Maksymalny moment obrotowy: 380 Nm /1750-2500 obrotów na minutę
Przyspieszenie (0-100km/h): 10.2 sek.
Maksymalna prędkość: 200 km/h
Jedna odpowiedź